Wszystko fajnie, udało się wejść w stare spodnie, ale osobiście uważam, że zwisająca skóra która pozostaje po schudnięciu nie wygląda estetycznie, a na pewno mniej ładnie niż wysportowana sylwetka. Ten etap jest według mnie nawet trudniejszy niż pozbycie się tłuszczyku, bo tu trzeba rzeczywiście zacząć coś robić żeby zobaczyć efekty, a i te nie są takie natychmiastowe, szczególnie jeżeli dużo się schudło.
Osobiście pokochałam siłownię, ale nawet mnie troszeczkę nudzi siedzenie i pakowanie. W tym tygodniu wybieram się na zumbę, jestem ciekawa jak to wygląda i przede wszystkim chcę się porządnie spocić ;) uwielbiam aktywne rzeźbienie sylwetki, bo wiem że wtedy myśli się o tym jaka to frajda tak się poruszać, poskakać, poprawia się postawa i ogólnie jest to bardziej równomierne niż ćwiczenie na przyrządzie jednej partii ciała. Kiedyś tańczyłam salsę, potem przerzuciłam się na pole dance- szczerze polecam, na tym najwięcej się poprawiłam! Ostatnio doszła siłownia, no i ta cała zumba- spodziewajcie się recenzji, a może któraś z was już próbowała i chce się podzielić wrażeniami? :)
Trudne jest zabranie się do ćwiczeń jeśli nie robiło się tego wcześniej lub robiło się nieregularnie. Oczywiście można ćwiczyć w domu, ale ja z doświadczenia wiem, że w domu ma się tysiąc ciekawszych rzeczy do roboty niż ćwiczenia, a idąc na siłownię nic mnie nie rozprasza, mam czas dla siebie, jest nutka rywalizacji i ambicji (pokazać że nie jestem gorsza od tej bandy napakowanych mięśniaków!), ale przede wszystkim wiem, że spędzę odpowiednio dużo czasu na ćwiczeniach, bo do cholery ZAPŁACIŁAM, więc nie wyjdę po półgodzinie zobaczyć co tam na facebooku. Trzeba się liczyć z zakwasami, zwłaszcza na początku, ale ta kosmiczna satysfakcja że się dobrze poćwiczyło... mmmm :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz